Może dziś?
To chyba jest ten dzień - jestem gotowa.
Mijają cztery lata od dnia , który zmienił wszystko , po którym rozpoczął mój Armagedon.
Stoję na dość jeszcze chwiejnych nogach ,ale...stoję.Mogę stać ,mogę mówić- a więc może i pisać ?
Ból jest. Straszny ,chwilami ponad ludzką i matczyną wytrzymałość.
Uzbrojono mnie jednak przez ten czas w techniki zagłuszania go , więc robię to .
Wola życia to instynkt przecież .
Trzeba mi było sięgnąć dna obojętności ,marazmu,beznadziei ,aby przekonać się czy ten instynkt we mnie ocalał.Poczułam go ,odnalazłam , mam cel i działam...
Właśnie 3 listopada w 2008 roku , póżnym wieczorem zadzwonił telefon.
Doktor N. -" prowadzący " mojej 22 letniej wtedy córki-Natalii ,bardzo zdenerwowany , poprosił o natychmiastowy przyjazd mój i męża , w sprawie córki.
Dwa dni wcześniej Natalię wypisano z wrocławskiego szpitala , po zabiegu ,który miał zakończyć dwumiesięczną (!) hospitalizację z powodu... ropnia w zatoce szczękowej.
Lęk (paraliżujący dosłownie) objął mnie ,przeniknął (na długo musiałam się nauczyć tak funkcjonować).
Wiedziałam. Byłam pewna ,że życie mojej rodziny spotka coś bardzo złego.
Pocieszałam przerażoną Córkę i szukałam jakiegoś w miarę sensownego powodu dla którego mamy stawić się tak pilnie w szpitalu.
Nie pamietam ,co mówiłam...
Nie wiedziałam wtedy , że to moje pierwsze "ćwiczenie" -taka aktorska wprawka.
Zepchnąć swoje uczucia do piwnicy , zatrzasnąć do niej drzwi i z całej siły trzymać .
Na twarzy maska spokoju ... jestem przecież matką.
To chyba jest ten dzień - jestem gotowa.
Mijają cztery lata od dnia , który zmienił wszystko , po którym rozpoczął mój Armagedon.
Stoję na dość jeszcze chwiejnych nogach ,ale...stoję.Mogę stać ,mogę mówić- a więc może i pisać ?
Ból jest. Straszny ,chwilami ponad ludzką i matczyną wytrzymałość.
Uzbrojono mnie jednak przez ten czas w techniki zagłuszania go , więc robię to .
Wola życia to instynkt przecież .
Trzeba mi było sięgnąć dna obojętności ,marazmu,beznadziei ,aby przekonać się czy ten instynkt we mnie ocalał.Poczułam go ,odnalazłam , mam cel i działam...
Właśnie 3 listopada w 2008 roku , póżnym wieczorem zadzwonił telefon.
Doktor N. -" prowadzący " mojej 22 letniej wtedy córki-Natalii ,bardzo zdenerwowany , poprosił o natychmiastowy przyjazd mój i męża , w sprawie córki.
Dwa dni wcześniej Natalię wypisano z wrocławskiego szpitala , po zabiegu ,który miał zakończyć dwumiesięczną (!) hospitalizację z powodu... ropnia w zatoce szczękowej.
Lęk (paraliżujący dosłownie) objął mnie ,przeniknął (na długo musiałam się nauczyć tak funkcjonować).
Wiedziałam. Byłam pewna ,że życie mojej rodziny spotka coś bardzo złego.
Pocieszałam przerażoną Córkę i szukałam jakiegoś w miarę sensownego powodu dla którego mamy stawić się tak pilnie w szpitalu.
Nie pamietam ,co mówiłam...
Nie wiedziałam wtedy , że to moje pierwsze "ćwiczenie" -taka aktorska wprawka.
Zepchnąć swoje uczucia do piwnicy , zatrzasnąć do niej drzwi i z całej siły trzymać .
Na twarzy maska spokoju ... jestem przecież matką.